W słoneczną niedzielę 28-go maja byłem ze znajomymi na krótkiej prywatnej wycieczce w masywie
Eliaszówki w Beskidzie Sądeckim. Sam zaproponowałem taki teren wycieczki - dawno nie byłem na Eliaszówce, chciałem zobaczyć co się zmieniło, podziwiać panoramy z wieży widokowej (m.in na kultową dla mnie Niemcową) itp. Ale przede wszystkim chciałem zejść do Piwnicznej przez ...Piwowarówkę. Miejsce dla mnie szczególne. Właśnie tam, jako 12-letni chłopiec byłem na pierwszej górskiej wyciecze w życiu Podczas wakacji spędzanych z Rodzicami w Piwnicznej). To wyjątkowo urokliwe miejsce z pięknym, kamiennym kościólkiem z poczatku XX w. i wspaniałe widoki na zakole Popradu pod Piwniczną i połowe Beskidu Sądeckiego zapadły mi na kilkadziesiąt lat w pamieci. Może były też elementem późniejszych inspiracji do związania się z górami i zostania przewodniem beskidzkim. Co prawda byłem tam jeszcze później w czasach studenckich, ale teraz w majową niedzielę zamkneła się dla mnie swoista "pętla czasu". Choć podobno z czasem nic nie jest takie samo. Chyba, że pozytywne emocje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz